Ruszył proces poparzonych gorącym rosołem. Wrzątek zawsze omijał genitalia

Pięciu mieszkańców Lublina notorycznie oblewało się wrzątkiem. Ubezpieczycielom zgłaszali, że do wypadków dochodziło podczas gotowania. Wszyscy dostali odszkodowania: od kilku do ponad 100 tysięcy zł.

Proces „poparzonych” ruszył w środę w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Na ławie oskarżonych zasiadło pięciu mężczyzn i kobieta. Zdaniem prokuratury, mieli wyłudzać odszkodowania od firm ubezpieczeniowych. We wszystkich przypadkach metoda działania była podobna. Oskarżeni podpisywali umowy z różnymi towarzystwami. Potem dochodziło do „wypadków”. Mężczyźni oblewali się gorącą cieczą, po czym zgłaszali ubezpieczycielom, że poparzyli się przy gotowaniu rosołu lub galarety.

Rekordzista to były przedsiębiorca, Waldemar F. Wykupił 12 polis ubezpieczeniowych i według śledczych wyłudził ponad 100 tys. zł. Oskarżono go również o próbę wyłudzenia kolejnych 250 tys. zł. Mężczyzna nie przyznaje się do winy. (…)

Biegli powołani w sprawie „poparzonych” dostrzegli kilka prawidłowości. Do wypadków dochodziło w bardzo podobnych okolicznościach. Poparzenia obejmowały zwykle ręce, brzuch i nogi. Zawsze jednak wrzątek omijał genitalia.

– Wydaje się to niemożliwe, gdyż ciecz spływa pionowo – ocenił biegły w swojej opinii. – Płyn powinien również nasączyć bieliznę, która wywołałaby jeszcze mocniejsze poparzenia.

– Rosół gotowałem w żeglarskich spodenkach z membraną. Można powiedzieć, że są wodoodporne – tłumaczył w sądzie Waldemar F.

Biegli dopatrzyli się u oskarżonych poziomych śladów po oparzeniach. Uznali że, mogli leżeć np. z mokrym ręcznikiem na kroczu, gdy ktoś polewał ich gorącą wodą. Według medyków nie był to ani rosół, ani galareta. To tłuste substancje, wrzące w temperaturze od 200 do 250 stopni Celsjusza. Spowodowałyby więc mocniejsze poparzenia.

– Tłuszcz z rosołu wybierałem łyżką. W domu nie preferujemy tłustego jedzenia – kontrował przed sądem Waldemar F.

Nikt z oskarżonych nie przyznaje się do winy. Nawet Jacek W., który poparzył się dwukrotnie. Mężczyzna prowadził pub „Trybuna” przy ul. Okopowej w Lublinie. Z uwagi na kłopoty z sanepidem, gotował dla klientów we własnym domu. Tam miał oblać się wywarem na galaretę. Mężczyzna zainkasował ponad 50 tys. zł.

25-letni Stefan T., zaopatrzeniowiec w jednej z lubelskich firm budowlanych, dostał blisko 11 tys. zł odszkodowania. Adam S. zainkasował ponad 7,3 tys. zł. Z kolei Rafał W. – 77 tys. zł. i próbował wyłudzić milion. (…)

Na ławie oskarżonych zasiadła również Lilianna T. Kobieta odpowiada za wyłudzenie 130 zł odszkodowania za meble, które podczas wypadku z rosołem miał zniszczyć Rafał W. Oskarżonym grozi do 10 lat więzienia.

za:

https://www.dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20141112/LUBLIN/141119899